Dlaczego w Baku nie ma street artu? Pocztówki z gry komputerowej

W przejściach podziemnych – tam kryje się dusza miasta. W Tbilisi najpierw aż strach było wchodzić, bo było tak brudno i mrocznie. Niesłusznie się jednak bałam, bo grały tam dobre kapele, odkryłam też mnóstwo street artu. A w Baku? Przejścia podziemne w centrum są jak lobby w luksusowym hotelu. Błyszczące posadzki, na których można siadać. Wszędzie kamery – nie tylko zresztą w przejściach. Na schodach ruchomych z metra naliczyłam dziesięć. Jak zwykle, gdy gdzieś przyjeżdżam, ruszyłam na miasto szukać street artu i się okazało, że nie ma!

Są jednak pewne wyłomy. Dotarłam na odległe osiedle, gdzie ktoś na murze w przypływie odwagi napisał po prostu „Fuck”. I później nagle, na garażu w krzakach „Fuck the Police”. Policja ma w Azerbejdżanie naprawdę dużo do powiedzenia. I tu wracamy znów do przejść podziemnych. Ponoć w zeszłym roku przy wyjściu z metra policja wyłapywała ludzi, którzy „wyglądali na gejów”. W Baku nie ma street artu, nie ma też praw człowieka.

Baku jest piękne, jest prześlicznym miastem. Nie lubię postów typu: „o proszę, myślałam, że to będzie niebezpieczny kraj, a jednak nie, wszystko spoko, normalnie jak w Paryżu”. Nie. Baku to nie Paryż. Turyści, a nawet turystki, nie mają się czego bać, a jednak wyczuwa się ten podskórny niepokój. Odnowione kamienice i perły postmodernizmu, drogie samochody i ogrody owiane morską bryzą… Ta idealna rzeczywistość to jednak tylko gra komputerowa. Rządzący urządzają wyścigi i meblują miasto przepiękną architekturą, nie ma jednak wątpliwości – ono należy do nich.  Łatwo się o tym zapomina w przytulnym Paris Bistro, gdzie obsługa traktuje mnie po królewsku. A jednak w tym czasie, gdy jem sałatkę z nasionami dyni i kozim serem, niektórzy aktywiści jedzą swoje więzienne porcje. Bo Baku i owszem, jest hałasem klaksonów, jest jednak również buczeniem policyjnych krzykaczek, szmerami mikrofalówek. Pamiętam ten odgłos z „Opowieści podręcznej”. Przypomniał mi się nagle, po wielu miesiącach, gdy w Baku – spod warstwy spokoju i dostatku – znienacka wyłonił się właśnie ten szmer. Później trudno było mi go nie zauważać.

W Baku street artu nie ma. Fasady kamienic są idealnie czyste. Kto by się zresztą odważył przy tym monitoringu? Ktoś jednak musiał zauważyć, że w ten sposób miasto się nie wpisuje w światowe trendy. Nie ma alternatywnej kultury, która by przyciągała turystów. Jednak nic straconego. Po prostu jakiś czas później jedyny „alternatywny” street art powstał na pewnym budynku na zamówienie Ministerstwa Kultury.

Post Author: Gocha Pawlak

Zawodowo zajmuję się psychologią, w wolnym czasie - zdjęciami i kinem. Tutaj piszę o tym, co polecam - kulturalnie i turystycznie.